Kategorie
Homilia

6 NIEDZIELA WIELKANOCNA „A”

Siewcy nadziei

Główny temat na dziś – 2 czyt: Św. Piotr: „Pana Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest„. Jakiej nadziei?

Jesteś beznadziejna: matka do dorastającej córki. – Nie, nie jestem. Ja tylko straciłam nadzieję, że mogę się dogadać z moją matką. Stracić nadzieję… Czy jesteś człowiekiem nadziei? Jakiej nadziei?

Bo są dwie nadzieje. Można „mieć nadzieję, że…” i „mieć (po prostu) nadzieję”. W pierwszym wypadku mam nadzieję = spodziewam się. Mam nadzieję, że wydarzy się w przyszłości coś, na co czekam. Liczę, że tak się stanie. I ta przyszłość w jakiś sposób określa moje dziś. Podejmuję wysiłek, studiuję, bo mam nadzieję, że zdam egzamin. Przyjmuję leki, słucham poleceń lekarzy, planuję przyszłość, bo mam nadzieję, że wyzdrowieję.

I ciekawe, że istnieje zależność pomiędzy tym, w czym pokładamy naszą nadzieję, a jakością życia (pokojem serca a nieustanną frustracją). W czym pokładam nadzieję: – życie zawodowe (własna firma, kierownicze stanowisko); w karierze dzieci (mają spełniać moje marzenia); w polityce. Ciągły zawód…

W drugim przypadku – mieć nadzieję = żyć wiarą. Nadzieja jest tym, co pozwala człowiekowi przejść przez doświadczenie graniczne. Nadzieja to poszukiwanie tego dobra, które mnie przerasta, które jest dobrem wyższym. Przedmiotem chrześcijańskiej nadziei nie są nasze pragnienia, ale Boże obietnice. Mam nadzieję to znaczy: ufam Bożym obietnicom. A one spełniają się w Jezusie Chrystusie. „Albowiem ile tylko obietnic Bożych, w Nim wszystkie są »tak«. Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze »amen« Bogu na chwałę” (2 Kor 1,20). To w tym sensie Paweł pisał, że „w nadziei już jesteśmy zbawieni”(Rz 8,24).

Mamy pewność, że jest Ten, który na nas czeka, który dał nam życie i wskazał drogę, jaką mamy iść. Natomiast nie wiemy, co nas tutaj spotka. W nadziei jest moment zawierzenia, powierzenia się Bogu i jego wierności. Mam nadzieję, bo polegam nie na sobie, ale właśnie na Nim. Bóg jest ostatecznym powiernikiem mojej nadziei. On jest gwarantem, że moje życie nie jest puste, że ma sens.

A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.” (Rz 5, 5). Jezus umacnia dziś naszą nadzieję: Jezus mówi do nas: „Nie zostawię was sierotami„. Nie jesteśmy samotni. On obecny w darze Ducha Świętego.

Dar Ducha to największy dar i na zawsze. Inne dary (życie, zdrowie, zdolności, dobra potrzebne do życia) – otrzymujemy tylko na pewien czas. Dzięki Duchowi będziemy zdolni do życia wiecznego, bo to właśnie On sprawia naszą jedność z Chrystusem. Nasza nadzieja w jedności z Chrystusem. Jakie warunki trzeba spełnić? Kochać Pana Jezusa i być posłusznymi Jego przykazaniom. Uwierzyć nadziei wbrew nadziei to żyć miłością. Ona motywem przykazań.

Ew: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje„. Nie chodzi o formalizm, poddanie się przepisom – zachowuję, bo się boję o moje zbawienie. W przykazaniach chodzi o miłość. Kto kocha zachowuje się tak, jak mu dyktuje miłość. Kto kocha nie tylko nie zabija bliźniego, ale chroni jego życie, a nawet będzie gotów oddać swoje, aby ratować innych. Kto kocha, nie tylko nie okrada bliźniego, ale jeszcze podzieli się z nim tym, co ma. Jezus jest 'żywym przykazaniem’ – normą miłości dla nas. Kto kocha jest człowiekiem nadziei – ma udział w miłości, która wszystko zwycięża… – „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8, 28).

W filmie Krzysztofa Zanussiego „Imperatyw” przedstawiona jest cerkiewka gdzieś w jednym z dużych miast w Niemczech Zachodnich. Liczba wiernych zmalała do kilkunastu osób. Bohater filmu pyta prawosławnego księdza, co będzie robił, kiedy pozostanie mu już tylko jeden wyznawca.

To samo, co teraz – odpowiada staruszek – motywów własnego  postępowania nie szuka sie na zewnątrz, tylko w sobie samym (Ramotki, nr 13).

Chrześcijanie mają w sobie coś niezaprzeczalnie nowego: wiedzą i głęboko wierzą, że są obywatelami nieba. Rozumieją, że naśladowanie Chrystusa oznacza płynięcie pod prąd. Miłość do Niego przynagla ich, by wybierać drogę, która w naszej cywilizacji czyni ich znakiem odmienności, niezrozumienia, a nieraz i pogardy. Wiedzą, że Pan historii kieruje historią i że zakończeniem tej opowieści są zwycięstwo i uczta weselna Baranka. To sprawia, że możemy z nieco większym luzem podchodzić do świata i jego polityki, nie z obojętnością, ale z mocnym przekonaniem, że Jezus jest Panem, niezależnie od tego, co się dzieje. Św. John Henry Newman mówił: „Zadaniem Kościoła nie jest przekształcenie ziemi w niebo, ale sprowadzenie nieba na ziemię„.

Bóg patrzy na ciebie z nadzieją…