Kategorie
Katecheza - Rok wiary

21. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych

Nowy Testament dużo mówi o sądzie ostatecznym. O wiele więcej niż się nam wydaje. Kiedy bowiem dokładnie zagłębimy się w treść Listów, to praktycznie każdy ich rozdział nawiązuje do powtórnego przyjścia Chrystusa. Nic w tym dziwnego, gdyż temat ten był żywo obecny w przepowiadaniu Jezusa i został przedstawiony bardzo klarownie. Dlatego też nauka ta była tak bardzo bliska Apostołom i pierwszym chrześcijanom.

Dzisiaj, po upływie ponad 20 wieków, prawda ta stanęła gdzieś na uboczu naszego życia. Co więcej, wielu jest przekonanych, że nie nastąpi to za ich życia. Gdzie szukać przyczyny takiego właśnie sposobu myślenia? Czy jest to tylko przemijający czas, który zaciera pamięć i dzisiejszy świat, opanowany przez technikę oraz egoizm i pychę człowieka, przekonanego o nieograniczoności swoich możliwości? Ale przecież temat Chrystusa, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych, często pojawiał się w sztuce (dzieła przedstawiające Sąd Ostateczny).

Prawda o powtórnym przyjściu Chrystusa nie jest trudna do uwierzenia: opiera się przecież na autorytecie samego Boga, który nam ją objawił. Trudności pojawiają się jednak przy jej zrozumieniu. Choćby konieczność dwóch sądów. No bo jeśli będziemy sądzeni w chwilę po śmierci i zadecyduje się nasza wieczność, to po co jeszcze drugi sąd? Trudno o jednoznaczną odpowiedź na to pytanie. Wydaje się jednak, że oba sądy odpowiadają bogactwu człowieka, który z jednej strony jest indywidualną osobą, a z drugiej posiada naturę społeczną. Na sądzie szczegółowym zobaczymy więc nasze życie jako oddzielną, wyłączoną z całości biografię: nasz osobisty wkład w dobro i zło tego świata. Natomiast na Sądzie Ostatecznym zobaczymy jeszcze raz na nowo tę historię, tym razem jednak wpisaną w wielką historię świata i wszystkich ludzi. Zobaczymy również jaki wkład w tę historię ludzkości mieli inni ludzie. I zrozumiemy, że Bóg miał rację nie tylko w sposobie obchodzenia się z nami, ale także w sposobie traktowania całego świata. Poza tym powtórne przyjście Chrystusa na sąd ostateczny, to także odnowienie całego stworzenia, zakończenie czasu doczesnego i włączenie wszystkich rzeczy w wieczność.

Pojawia się jednak kolejne pytanie: czy Bóg musi nas sądzić? Przecież doskonale zna prawdę o każdym z nas. Do tego wystarczy Mu jedno spojrzenie. Wyobraźmy sobie doświadczonego kapitana statku. W każdej chwili odczuwa on, w jaki sposób reaguje statek na ruchy steru. I nie potrzebuje rozglądać się dookoła, aby wiedzieć w jakim kierunku płynie statek.

W podobny sposób Bóg Wszechmogący wie doskonale, w każdej chwili, po twoich reakcjach na pokusy, do jakiego stopnia jesteś Mu wierny, do jakiego stopnia reagujesz na ster. Kiedy mówimy, że Bóg będzie sądził naszą duszę zaraz po śmierci, posługujemy się pewną przenośnią, podobnie jak wówczas, gdy mówimy, że Chrystus siedzi po prawicy Ojca. Co chcemy więc wyrazić tą przenośnią o sądzie? Z całą pewnością to jedno: że zaraz po śmierci będzie widać z całą dokładnością stan naszej duszy: nie dlatego jednak, że Bóg będzie musiał to ujrzeć, lecz abyśmy mogli to poznać i wiedzieć my sami.

W naszych sądach tu na ziemi zachodzi odwrotna prawidłowość. Kiedy przed sądem staje człowiek oskarżony o kradzież samochodu, to on sam dobrze wie, czy to uczynił, czy też nie; natomiast nie wie tego sędzia. Po śmierci zaś to Bóg będzie znał doskonale stan twojej duszy, natomiast ty jeszcze nie. Wyobraźmy sobie, że idziesz do spowiedzi, nie zrobiłeś rachunku sumienia i zamiast wyznania swoich grzechów, prosisz księdza, aby to on nazwał twoje grzechy. A bywało już tak w historii, że niektórzy święci, jak np. św. Jan Bosko, św. Proboszcz z Ars czy O. Pio, mieli zdolność czytania w sumieniach innych ludzi. Tak będzie właśnie na sądzie szczegółowym. On doskonale będzie znał stan twojej duszy i tę wiedzę przekaże tobie. I w tym momencie zdasz sobie sprawę jaką osobą jesteś i jaka będzie twoja wieczność.

Na Sądzie Ostatecznym stanie się podobnie. Bóg nie odkryje niczego, o czym by wcześniej nie wiedział. Sprawi jedynie, że cała ludzkość zobaczy to, jaką ona była; ujrzy to, co składało się na całą jej historię; pozna dusze wierne i niewierne Bogu; odkryje odpowiedzi na nieznane pytania o to, dlaczego działo się tak a nie inaczej.

Jeszcze jedna kwestia pozostaje do rozwiązania w tym punkcie Credo. Otóż nasuwa się pytanie o to, dlaczego nie Bóg Ojciec, lecz Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek przyjdzie sądzić żywych i umarłych? W Jezusie Chrystusie Bóg objawił swoją miłość do człowieka i zaofiarował mu zbawienie. Dlatego to Syn Boży przyjdzie, aby osądzić nasze zachowanie wobec Jego miłości i Jego propozycji zbawienia.

Taka też jest konsekwencja obydwu jego obecności na ziemi. Już przez pierwsze swoje przyjście, jak zapowiedział starzec Symeon, „przeznaczony był na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” /por. Łk 2,34/. Chrystus rzeczywiście oceniał ludzi swojej epoki. Kiedy na przykład znalazł się przed Piłatem, to Chrystus był tym, który osądził Piłata, a nie odwrotnie. I już wówczas rozpoczął się inny sąd, na razie utajony, któremu podlega każdy z nas. Kiedy przyjmujemy Komunię świętą, On, który do nas wtedy przychodzi, nas osądza. Dlatego też przestrzega nas św. Paweł, abyśmy nie przyjmowali niegodnie Ciała i Krwi Chrystusa, gdyż każdy kto to czyni, „ winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej” /1 Kor 11,27/. Mówiąc inaczej, spożywa swój wyrok. Lecz ten sąd nie został jeszcze wypowiedziany. Nastąpi to wówczas, kiedy przyjdzie na nowo, sądzić żywych i umarłych. I wówczas powie: „nie znam was„, albo też „pójdźcie błogosławieni Ojca mojego„.

Oczekiwanie Jego powtórnego przyjścia wpisane jest w historię naszego chrześcijańskiego życia. W liturgii każdy Adwent w sposób szczególny nam o tym przypomina i nas uwrażliwia. Oczekujemy powtórnego przyjścia Chrystusa w chwale. Aby jednak stało się także i dla nas momentem naszej wiecznej chwały, musimy być zawsze gotowi na Jego przyjście.